W roli głównej pani lipa i panna cotta. Ta pierwsza i jej cudnie pachnące kwiaty od zawsze kojarzą mi się z latem; ta druga to idealny letni deser. Przez wielką miłość do tej pierwszej postanowiłam zrobić z jej udziałem tę drugą, ale od poczatku...
Do lipy mam wielki sentyment gdyż to drzewo ściśle związane z rodzinnym domem i czasami mojego dzieciństwa. Mieliśmy przed domem dorodną i piękną lipę, pamiętam jak obficie kwitła i obłędnie pachniało wokół jej lipowym kwieciem; pamiętam bzyczenie pszczół jak w ulu i zrywanie kwiatów na zimową herbatkę, przepyszną zresztą. Pamiętam obiady jedzone w cieniu lipy, przy wielkim stole i zapach, zapach, zapach lipowego kwiatu. Ach, nie mam talentu Kochanowskiego i nie powstanie tu piękna fraszka wychwalająca zalety posiadania lipy w ogrodzie :) zresztą tamtej lipy którą pamiętam już niestety nie ma i bardzo tego żałuję, ale mam w planach posadzić kiedyś nową by przywrócić klimat starych czasów....
Bywają w życiu chwile gdy najlepiej smakują wspomnienia a szczególnie te z dzieciństwa i rodzinnego domu; mają też tę zaletę że pobudzają krążenie, nie obciążając watroby :) Zapach lipy będzie zawsze dla mnie ściśle związany ze starą lipą przed domem dlatego postanowiłam połączyć dziś ten smak i zapach znany z dzieciństwa z lekkim letnim deserem.
Zapraszam na lipową panna cottę ....
PANNA COTTA LIPOWA
Na podstawie tradycyjnego przepisu z Piemontu*, Tessy Capponi - Borawskiej
z moją ,,lipową modyfikacją,, - zamiast lipy w przepisie występuje laska wanilii
125 ml. mleka 3,2 %
1/2 litra śmietanki kremówki
1,5 łyżki cukru
4 płaskie łyżeczki żelatyny w proszku**
2 szkl. kwiatów lipy lub szklanka lipy suszonej
1, 2 łyżeczki miodu lipowego
Karmel:
100 g cukru
2-3 łyżki wody
kilka kropel soku z cytryny
Śmietankę doprowadzamy do wrzenia z cukrem, lekko ją studzimy i dodajemy kwiatki lipy; przykrywamy i odstawiamy na kilka godzin by śmietana zyskała lipowe aromaty. Można nawet odstawić śmietankę na całą noc.Następnie podgrzewamy ponownie i odcedzamy kwiatki mocno je odciskając. Mleko podgrzewamy nie dopuszczając do wrzenia, dodajemy żelatynę i rozpuszczamy. Do śmietanki dodajemy mleko z żelatyną, mieszamy a gdy całość lekko wystygnie dosładzamy lipowym miodem.
Przygotować karmel.
Wsypujemy cukier i dodajemy wodę i sok z cytryny. Podgrzewamy na małym ogniu aż cukier nabierze złotego koloru ( nie wolno doprowadzić do tego by karmel był zbyt ciemny bo będzie gorzki). Zdejmujemy z ognia i odczekujemy chwilę by karmel nie był zbyt gorący ( foremki, które nie są żaroodporne mogą pod jego wpływem popękać...) Wlewamy karmel do jednej keksowej foremki lub kilku mniejszych i rozprowadzamy po dnie foremek. Gdy karmel ostygnie wlewamy krem, studzimy i wkładamy do lodówki na min. 3 godziny.
Przed podaniem na chwilę wstawiamy formę do gorącej wody i wyjmujemy deser.
Pierwotnie miałam przygotować swoją lipową panna cottę bez dodatków ale skusiłam się na proponowaną przez panią Tessę konfiturę z moreli.
KONFITURA Z MORELI ( a właściwie morele w syropie)
,,Nauka w kuchni i sztuka dobrego jedzenia,, Pellegrina Artusiego
600 g niezbyt dojrzalych moreli
250 ml.wody
100 g cukru pudru
1 łyżeczka miodu lipowego ( u mnie..)
W morelach robimy małe nacięcia i usuwamy pestki. Wkładamy do garnka z wodą. Doprowadzamy do wrzenia, dodajemy cukier puder i gotujemy aż morele zmiękną ale się nie rozpadną. Odcedzamy je i wkładamy do szklanego naczynia a syrop jeszcze odparowujemy, gdy zgęstnieje polewamy owoce i studzimy.
Podajemy do panna cotty.
* panna cotta ( gotowana śmietanka) pochodzi właśnie z Piemontu. W oryginalnym przepisie podawano ją wersji podstawowej waniliowej i koniecznie z karmelem. Przygotowywano zaś w formie keksowej.
Nie chciałam robić w jednej keksowej formie więc improwizowałam z tym co mam w domu....foremek do panna cotty się jeszcze nie dorobiłam.... :(
** z tą ilością żelatyny panna cotta wyszła dość mocno ścięta, jeśli wolicie lekko trzęsącą się sugeruję dać trzy łyżeczki żelatyny...
Smacznego....
Dodano do akcji:
Fajniutkie to serduszko...Tak z sercem do wszystkiego podchodzisz Olka ;)))
OdpowiedzUsuńBuziaki
Masz rację z sercem na dłoni :)
Usuń.....tylko jak tak teraz myślę i patrzę :) to chyba trochę tego serca tu u mnie za dużo...
Uwielbiam deser panna cotta, ale lipowego to w życiu nie jadłam. Teraz piję koktajl truskawkowy, a na obiad jadłam kalmary w cieście (z Biedronki:) oraz sałatkę z pomidorów i świeżej bazylii:)
OdpowiedzUsuńAle pyszny obiadek miałaś :)
UsuńPięknie Olusia, też muszę przyznać że lipowego nie jadłam. Ale wszystko przede mną :) dzięki za podpowiedź.
OdpowiedzUsuńale ładniutkie :))
OdpowiedzUsuńCiekawy przepis ,mniam.
OdpowiedzUsuńZa moim oknem właśnie kwitną piękne wiekowe lipy, właściwie cały szpaler lip. Zapach zniewalający, uwielbiam go dlatego kupuję w ciemno Twój deser. Muszę jednak przyznać, że nie wpadłabym na ten pomysł sama. Genialnie :)
OdpowiedzUsuńale narobiłaś mi ochoty na taki deser:)
OdpowiedzUsuńKochana, czy moge się wprosić na te pyszności...? PYCHA!!
OdpowiedzUsuńściskam kochana
WoW !! Wygląda przepysznie, aż jestem ciekawa jak smakuje :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy pomysł na panne cottę, muszę spróbować :)
OdpowiedzUsuńDodatek kwiatów lipy - rewelacja! Zdjęcia piękne jak zwykle! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :) co jak co ale na punkcie swoich zdjęć to mam kompleks......który jednak takim komentarzem chwilowo
Usuńzostał złagodzony :))) Pozdrawiam....
Zaraz przy domu rodziców męża rosła taka ogromna, stara lipa. Niestety musieli ją ściąć, bo jedno z wnucząt miało alergię na pyłki i teraz tak pusto bez niej (tak łyso...). Na ciekawe połączenie wpadłaś, nie pomyślałabym o wykorzystaniu lipy do nadania charakteru potrawie :-) Napar z lipy bardzo lubię i piję go ostatnio codziennie wieczorem, łagodzi podrażnienia gardła, które mam od klimy w pracy.
OdpowiedzUsuńU, mnie została ścięta że niby zbyt blisko domu i starej studni....że korzenie itp.itd. Szkoda mi bardzo, tymbardziej, że drzewa rosną powoli i aby uzyskać dużą lipę trzeba sporo lat..... Napar z lipy też bardzo lubię :))
UsuńWłaśnie, a teraz na nowe drzewo tyle lat musimy czekać. No ale w tym wypadku dyskusji nie było... Mój ojciec też bez przerwy coś karczuje czym mnie strasznie denerwuję, bo kiedyś dostanę to w spadku (taka kolej rzeczy). Ostatnio mnie poważnie zdenerwował, bo stwierdził, że za ciężko kosić mu trawę, założył sobie plecak ze środkiem chwastobójczym i ruszył dokonać dzieła zniszczenia. Aż mi się łzy zakręciły jak zobaczyłam opłakane skutki. Oczywiście chwasty odżyły, a trawa bardzo mocno ucierpiała. Na moje zarzuty odpowiada - przyjeżdżaj i koś, a ja 600 km mam do pokonania :-/
UsuńJuż tak trochę odbiegłam od tematu, ale akurat leży mi na sercu i się wygadałam ;-)
Spoko :) właściwie to jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji... mnie od swojego rodzinnego domostwa dzieli troszkę mniej bo 400 km ( w papierach już jest moje, bo rodzice przepisali lata temu...) ale ponieważ mnie za młodu spieszno było do wielkiego miasta.... póki co tu tkwię. Tam jest mama i brat, zajmują się po swojemu i nie mam o to żalu... z wyjątkiem takich troszkę nieprzemyślanych decyzji...bo jak już napisałam łatwiej burzyć i wyrywać niz budować i sadzić..... ot co :) wpadnę jeszcze do Ciebie przy okazji z prośbą o radę ws.henny :))
UsuńPoza tym to trochę sama wywołałam,, temat,, choć wiele razy już obiecywałam sobie, że nie będę robić we wpisach jakichkolwiek,, osobistych wycieczek,, bo w kulinarnych blogach w sumie nie o to chodzi a i nie wszystkich interesują przecież moje sentymeny....tym bardziej mi miło, że temat mojej lipowej tęsknoty kogoś poruszył :)))
UsuńMasz piękne wspomnienia, mam nadzieję, że doczekasz się własnego drzewka :) Aż u mnie zapachniało lipą...deser po prostu piekny :))
OdpowiedzUsuńDziękuję Małgosiu :) też mam taką nadzieję....
UsuńPozdrawiam :))
Piękne serduszko :)
OdpowiedzUsuńJak słodko i smakowicie wygląda :)
OdpowiedzUsuńniesamowicie smaczny deser, a jak pięknie podany, ślinka wprost cieknie :)
OdpowiedzUsuńTo musi być pyszne :) W zeszłym roku robiłam syrop lipowy, jest boski w smaku no i zdrowy.
OdpowiedzUsuń__(░(¯`:´¯)░)DZIEŃ DOBRY
OdpowiedzUsuń_(░(¯ `•.|/.•´¯)░)
(░(¯ `•.(█).•´¯)░░(¯`:´¯)░)
_(░(_.•´/|`•._)(¯ `•.|/.•´¯)░)
____(░(_.:._).░(¯ `•.(█).•´¯)░)
__(░(¯`:´¯)░░(_.•´/|`•._)░)
(░(¯ `•.|/.•´¯)░░(_.:._)░)
(░(¯ `•.(█).•´¯)░..
(░(_.•´/|`•._)░
___(░(_.:._)„ _
♥ ¯~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~ ♥~
♥_(.•´♥…ŻYCZĘ
`*.*´¨)♥.WSPANIAŁEGO
¸.•)´♥. POGODNEGO
.•´♥.. DNIA
¸.•)´♥.. POZDRAWIAM:)*
ŚLICZN(i)E dziękuję :)))
UsuńKonfitury morelowej sama jeszcze nie zrobiłam. Chętnie spróbuję:)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo :) chociaż.... słowo konfitura jest tu moim zdaniem trochę na wyrost....ale podałam zgodnie ze źródłem... Pozdrawiam :)
UsuńWygląda apetycznie :) Chyba skorzystam z przepisu w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńPiłam tylko herpatkę lipową, ten Twój deser musi być boski:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Olu:)
Ano dla kogoś kto lubi ten lipowy smaczek deser wymarzony :) chociaż efekt końcowy zależy od jakości użytych kwiatków - najlepiej takich w świeżym rozkwicie i baaardzo pachnących :)) z suszonymi przyznam jeszcze nie robiłam ale też powinno być ok :) pozdrawiam...
UsuńPyszna propozycja i bardzo ładne zdjęcia. Foremki fajne, nie musisz kupować jakichś specjalnych! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu :) i pozdrawiam...
Usuńnie ważne że foremki nie takie, liczy sie pomysl a jest nie ziemski, wyglad super , szkoda ze smaku poczuc nie moge . wybacz ze dopiero teraz odpisuje co do twojego pytania, najpredzej te kosmetyki dostaniesz na stronie w linku - co do drogerii nie wiem bo ostatnio nie mam czasu na chodzenie i ogladanie co maja na polkach :D Buziaki :)))
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciłam z urlopu a tu takie pyszności. Słodki zapach lipy unosi się nad tym wpisem.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że urlop udany :) cieszę się, że jesteś :))
UsuńLipowej jeszcze nie jadłam, fajnie to wykombinowałaś. Uwielbiam lipę pachnie cudnie, też mi przypomina dzieciństwo
OdpowiedzUsuńciekawy pomysł na panna cottę taki oryginalny, super pomysł :)
OdpowiedzUsuń