,, Wziąć pół funta cukru, ugotować gęsty syrop, następnie kwartę maku ogrzać mocno w drugim rondelku i gdy syrop już gotów, wlać go do rondla, z makiem dobrze wymieszawszy, do tego włożyć pełną kwaterkę miodu i tak długo wszystko razem gotować, aż makagigi będą pachnąć prażonym makiem; wtedy wsypać pół łyżki mąki pszennej i jeszcze z dziesięć minut z mąką smażyć, po czym wyłożyć na stolnicę wodą polaną i, wałkiem od ciasta rozwałkowawszy cienko, pokrajać w kwadraty. Trzymać je w blaszanem pudełku, gdyż prędko wilgotnieją i tracą na smaku. Najlepiej jest rozwałkowywać makagigi na blacie marmurowym lub porcelanowym, lecz w braku tych trzeba stolnicę drewnianą zlać zimną wodą, aby do drzewa nie przylgnęły. Wałek również zmoczyć....,,
Postanowilam wreszcie przygotować ten świąteczny smakołyk, ładnie zapakowany może stanowić ciekawy słodki prezent :) wybaczcie mi wszyscy nie lubiący maku ten kolejny makowy przepis....
MAKAGIGI
na podstawie oryginalnego przepisu
/oraz /i z modyfikacją własną
125 g cukru
250 g maku
350 g. miodu ( 1/4 litra)
2 łyżki skórki otartej z pomarańczy
Miód i cukier zagotować aż powstanie lekko zrumieniony karmel ok. 15-20 minut.*
Dodać wcześniej przesiany przez sito, przepłukany i dobrze osączony z wody mak i skórkę z pomarańczy. Gotować mieszając jeszcze 5 minut. Następnie wylać masę na papier do pieczenia i przy pomocy nasmarowanego masłem lub olejem wałka rozwałkować na grubość kilku milimetrów. Zanim masa wystygnie pokroić na dowolny kształt, przy czym trzeba to robić szybko, bo im bardziej masa jest twarda tym trudniej się kroi. Zostawić do całkowitego ostygnięcia a następnie przełożyć do blaszanej puszki.
Udało mi się wykroić z masy przy pomocy foremki do ciastek kilka serduszek ale zdecydowanie najprościej jest masę pokroić na trójkąty lub zwyczajnie po zastygnięciu połamać na mniejsze kawałki.
* Jeśli będziemy zbyt krótko smażyć cukier z miodem to makagigi wyjdą nam ciągnące i gumowate t.j. irysy . Jeśli osiągniemy odpowiedni czas smażenia uzyskamy makowe sezamki. O ile te pakujemy do pudełka to tych a'la irysy nie polecam tak przechowywać, bo się skleją ze sobą w jedną lepką bryłę; można je zawinąć każdy oddzielnie w papierek lub ułożyć obok siebie na paterze ...
Smacznego....
Dodano do akcji :
Bardzo ciekawy przepis! :)
OdpowiedzUsuńJakie fajne i pomysłowe. :) Olusia ale Ty zdolna jesteś. :)
OdpowiedzUsuńMAKAGIGI - pierwszy raz sie spotykam z tym:))
OdpowiedzUsuńPierwszy raz na oczy widzę taki deser :)
OdpowiedzUsuńJa od jakiegoś czasu słyszałam i widziałam ( na wspomnianym blogu i w Kukbuku..) aż wreszcie ciekawość wzięła górę i zrobiłam :)
UsuńNazwa bajkowa, a kształt rzeczywiście w sam raz na czapeczkę dla skrzata ;) O i jak świątecznie ze zdjęciem w nagłówku :D Pozdrawiam :)!
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :)
UsuńA wiesz, że ja nigdy tego nie próbowałam a jestem ciekawa smaku :-) podrzuć kawałeczek :-)
OdpowiedzUsuńOk, podeślę Ci taki słodki prezencik :)))
UsuńTo jest chyba mega słodkie, nie :D?
OdpowiedzUsuńNie bardziej jak tradycyjne sezamki :)
UsuńNie znałam wcześniej tych łakoci, pysznie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńO proszę, czegoś takiego jeszcze nie słyszałam, nie znałam tego nazwy :))
OdpowiedzUsuńNie znałam, usadowiłaś mnie:)
OdpowiedzUsuńOj, bez przesady :)
UsuńNo proszę, jaki fajny "odkurzony" przepis, faktycznie cioś mi się kojarzy, że Makuszyński o tym wspominał, ale w pierwszej chwili zupełnie z niczym mi się nie kojarzyło:P
OdpowiedzUsuńNigdy tego nie jadłam, ale bardzo ciekawie to wyglada:)
OdpowiedzUsuńPrzepis super:)
uściski cieplutkie kochana:)
p.s. ładne zdjęcia
Dziękuję Natalko :) nie tak jak Twoje :))
UsuńLubię makowe słodkości, dlatego ten przepis zapisałam, jak czas pozwoli zrobię na pewno :)
OdpowiedzUsuńMAKAGIGI - matko ciekawa sprawa - do tej pory nie miałam o takiej potrawie pojęcia
OdpowiedzUsuńnazwę gdzieś już słyszałam, ale nawet nie miałam pojęcia, co ona oznacza... Fajna alternatywa dla sezamków;)
OdpowiedzUsuńAle pięknie i świątecznie! :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu :) pozdrawiam.
UsuńPierwszy raz o czymś takim słyszę :D
OdpowiedzUsuńA tu popatrz- człowiek uczy się całe życie :)
Bardzo ciekawie brzmi, bardzo tajemniczo i zachęcająco...kusisz do spróbowania, ale jestem pewna, że nie pożałuję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
https://cukierkowegotowanie.wordpress.com/
o kurcze! a to Ci zagadkę nam zadałaś! Pierwsze słyszę!:)
OdpowiedzUsuńło rany! pierwsze słyszę!
OdpowiedzUsuńNo ja też pierwsze słyszę, ale mnie zaciekawiłaś bardzo
OdpowiedzUsuńnie słyszałam nigdy o czymś takim.. Bardzo ciekawe :)
OdpowiedzUsuńNie jadłam jeszcze tych pyszności, a fajne bardzo na prezent. Mak uwielbiam więc smakowałoby mi.
OdpowiedzUsuńNie znam, muszę spróbować :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, wiem co zrobię z morza maku którym obdarował mnie małżonek w nadziei na makowca. Gdybym z tej ilości wyprodukowała wyłącznie makowiec byłby to makowiec gigant. świetny przepis :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, a nóż widelec :) makagigi przypadną Wam do gustu :))
Usuń